poniedziałek, 1 maja 2017

SPACER LEKKO ZAKRAPIANY RUMEM, CZYLI WOLNYM KROKIEM PRZEZ HAWANĘ


Moja wielka kubańska przygoda powoli zmierzała ku końcowi. W styczniowym słońcu, jeszcze w Cienfuegos, wyruszyłam na stację autobusową Vizaul. I tutaj spotkała mnie przykra niespodzianka.
Otóż nie pozwolono mi wsiąść do autokaru, gdyż nie miałam wydrukowanego biletu, a pani w biurze nie potrafiła znaleźć mnie na liście pasażerów. Co ciekawe ani w Hawanie, ani w Trinidadzie nie oczekiwali wydruku. Niestety biurokracja na całej Kubie przybrała dość duży rozmiar.

Poirytowana poszłam poszukać innego środka transportu. Na szczęście nie było to trudne, gdyż pod dworcem kręcili się prywatni kierowcy. Udało mi się znaleźć taxi colectivo, tym razem w formie zwykłego samochodu osobowego i po ok. 3 godzinach byłam w Hawanie. Przed wylotem odwiedziłam jeszcze te miejsca, które całkiem zawładnęły moim sercem.

 

Co zwiedzić w Hawanie?

 

La Habana Vieja


Stara Hawana to cała siatka małych, kolonialnych uliczek prowadzących do kilku reprezentacyjnych placów. I właśnie ta plątanina brukowanych uliczek z obdrapanymi kamienicami sprawia, że miasto ma swój niepowtarzalny urok. Uwielbiałam gubić się w nich, obserwować toczące się tam życie, chłonąć wszystkie zapachy, odgłosy oraz powoli zagłębiać się w ten lekko roztańczony rytm Hawany.


W labiryncie uliczek bez trudu odnalazłam najstarszy plac – Plaza de Armas, który wytyczony został w 1582 roku. Tutaj wokół małego parku skupiały się piaskowe kamienice z kolorowymi okiennicami.


Jego północno-wschodnią pierzeję ochraniał fort Castillo de la Real Fuerza, który otwierał się na pobliską zatokę. Wystarczyło tylko przejść przez ruchliwą drogę, aby zobaczyć łódki kołyszące się na falach, rybaków oraz dumnie wznoszący się pomnik Neptuna.


Fort powstał w XVI wieku i miał chronić miasto przed atakiem piratów. Został zbudowany z kamienia wapiennego, posiadał most zwodzony, fosę oraz bardzo solidne mury. Na owe czas był najbezpieczniejszym miejsce w całej Hawanie, więc mieszkali tam gubernatorowie, dowódcy czy generałowie.


Kawałeczek dalej trafiłam na Plaza de la Catedral z górującą Katedrą Najświętszej Marii Panny Niepokalanego Poczęcia. O tym barokowym obiekcie pisałam szerzej TUTAJ. Na placu roiło się od turystów tłumnie spieszących do katedry oraz Kubanek pozujących do zdjęć z cygarem.


Następnie po krótkiej wędrówce ciasnymi uliczkami dostałam się na Plaza de San Francisco, który z trzech stron otoczony był budynkami, a z jednej otwierał się na przystań.


Tutaj znajdowała się bazylika i klasztor San Francisco de Asis. To dość surowa bryła z dużą dzwonnicą oraz ciekawym posągiem franciszkanina - Fray Junipero Serra – z indiańskim chłopcem.


Co ciekawe plac ten powstał, aby odprowadzać wodę z ulic miasta. Tutaj składowano towary, które przypływały do Hawany, a także w tym miejscu swoje pierwsze kroki stawiali emigranci. Dodatkowo na tym właśnie placu odbywały się targi oraz stanęła pierwsza miejska fontanna (na początku XVII wieku). Obecnie zastąpiona została przez fontannę z posągami lwów wykonanych z białego marmuru.


Przed bazyliką znajduje się jeszcze jeden ciekawy posąg. To naturalnej wielkości figura José Maríe Lópeza Lledína, który znany był jako El Caballero de Paris (Pan z Paryża). Swojego czasu przemierzał on bez celu ulice Hawany i był dobrze znany wszystkim mieszkańcom.


Na końcu czekał na mnie Plaza Vieja wytyczony na początku XVI wieku. Otaczały go kolorowe, zadbane oraz reprezentacyjne kamienice.


W okresie kolonializmu mieszkali tutaj bogaci obywatele, a ze swoich okien spoglądali na odbywające się na placu festyny, egzekucje, walki byków, procesje. Całość robiła naprawdę duże wrażenie i niezwykle przyjemnie było już wieczorem usiąść w kawiarni na balkonie jednej z kamienic i obserwować z góry
przechadzających się ludzi.


Place nie było od siebie daleko oddalone i można je spokojnie zwiedzić w ciągu jednego dnia.

 

Barri Chino


Jakie było moje zdziwienie, kiedy spacerując po Hawanie natknęłam się na bramę w chińskim stylu. Okazało się, że zupełnie nieświadomie trafiłam do chińskiej dzielnicy. Pierwsi Chińczycy dotarli na Kubę w połowie XIX wieku. Zostali zatrudnieni przy budowie linii kolejowej. Z czasem dzielnica zyskała złą sławę ze względu na liczne domy publiczne.


Muszę przyznać, że nie udało mi się zobaczyć żadnego przedstawiciela rasy żółtej :)

El Malecón

 

To cudowny deptak, który ciągnął się wzdłuż nadmorskiego brzegu. Powstał na początku XX wieku. Tutaj zbierali się mieszkańcy, aby posiedzieć na murku, łowić ryby, a także oddawać się zalotom :) A najlepszą zabawą było uciekanie przed uderzającymi falami, które rozpryskiwały się z impetem i zalewały wszystko dokoła.


Z jego krańca roztaczał się doskonały widok na twierdzę El Morro. Wzniesiona została na wapiennym cyplu i miała bronić wejścia do zatoki przed nieprzyjacielem.

 

El Capitolio Nacional (Kapitol)

 

To jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków w Hawanie. Dumnie wznosi się w centrum miasta ze swoją potężną renesansową kopułą. Powstał w miejscu, gdzie pierwotnie mieściły się mieszkania niewolników, a potem ogród botaniczny.


Prace rozpoczęto 1 kwietnia 1926 roku.  Przy wznoszeniu Kapitolu pracowało 8 tys. robotników. Dzięki temu na swoim miejscu stanął już po 3 latach i 50 dniach. Jego bryła przypominała trochę paryski Panteon oraz waszyngtoński Kapitol. Obecnie jest siedzibą Ministerstwa Nauki, Technologii i Środowiska. Niestety podczas mojej wizyty był w remoncie i nie można było wejść do środka.

 

Gran Teatro

 

W samym  centrum Hawany, tuż obok Kapitolu, przepychem urzekł mnie teatr. Jego niezwykle zdobna fasada zachęcała do wejścia i była obietnicą prawdziwej elegancji. I tak faktycznie nie zawiodłam się. Wewnątrz marmurowe kolumny doskonale harmonizowały z białymi rzeźbami, gzymsami i schodami. W tym majestatycznym wnętrzu poczułam się jak mała istota w obliczu wielkiej sztuki.

 

Uniwersytet 

 

Po pokonaniu kilku stopni moim oczom ukazał się rozległy gmach uniwersytetu wykonany w klasycznym stylu. Wszystkich przybyszy wita posąg Alma Mater (łac. Matka Karmicielka). To uroczysta nazwa nadawana od czasów średniowiecznych szkołom wyższym.


Uniwersytet w Hawanie powstał w 1728 roku i jest jednym z najstarszych w obu Amerykach. 

Cały kompleks to potężne i monumentalne budynki otoczone przez palmy i roślinność pnącą się po kolumnach. Poczułam się tak jak w jakimś egzotycznym ogrodzie całkiem oderwanym od rzeczywistości.


A trzeba wiedzieć, że edukacja na Kubie jest całkowicie bezpłatna, a analfabetyzm spadł do minimum. Jeszcze przed rewolucją 50% mieszkańców wsi nie potrafiło czytać i pisać, a liczba szkół była niewystarczająca. Dodatkowo powszechna była dyskryminacja ludzi czarnoskórych. Prawie 600 tys. dzieci nie uczęszczało do szkół, a środki na edukację wciąż obcinano.

Dopiero po rewolucji sytuacja uległa zmianie. W samej Hawanie wybudowano ponad 30 szkół i znacznie dofinansowano sektor edukacji. Dzięki temu już na początku lat 60. Kuba była pierwszym krajem w całej Ameryce Łacińskiej, gdzie analfabetyzm nie występował. Co ciekawe wzrosło także czytelnictwo, gdyż książki są bardzo tanie.

 

Hotel Nacional

 

To miasto, nieskomplikowane w 1949 roku, zbiło mnie z tropu. Niewiele tym razem brakowało, żebym nic z niego nie zrozumiał. 
Mieszkamy w jednej z najelegantszych dzielnic. Hotel „Nacional”, ze swoimi dwoma graniastosłupami zębatych wieżyc, to forteca luksusu. Dwóch zalet wymaga się od jego gości przybywających tu z kontynentu: fortuny i dobrego smaku. Ponieważ jednak razem występują one rzadko, więc jeżeli ktoś posiada pierwszą z nich, przyznaje mu się i tę drugą — z przymrużeniem oka. (…) 
Nie musiałem długo dociekać, jakie przyczyny dają hotelowi „Nacional” jego jeszcze nie kwestionowaną dotąd przewagę. Wystarczyło, żebym zaraz po przybyciu rozsunął story: zobaczyłem sięgające nieba, smukłe, wysokie zjawy. 
Na sposób kolonialnych cytadel, które od trzech wieków strzegą portu, „Nacional” dominuje nad morzem; za nim — nic: Vedado.
"Huragan nad cukrem" - Jean-Paul Sartre

W oddalonej od centrum zielonej dzielnicy Vedado wznosi się na skale hotel Nacional. Jego dwie wieżyce górują nad otoczeniem. Ten 5-gwiazdkowy obiekt wybudowano w 1930 roku w stylu art déco.


Przez lata był synonimem luksusu i to właśnie tutaj spędzały czas gwiazdy i politycy, który przybywali na Kubę. Na mnie nie zrobił dużego wrażenia. Był raczej prosty w stylu i geometryczny. Dużym plusem było natomiast to, że można było swobodnie do niego wejść i usiąść na skarbie, aby cieszyć się zachodem słońca nad Malecónem.


To był ostatni mój przystanek w Hawanie. Przyjemnie było patrzeć jak kończy się dzień, a cała Kuba śle mi pożgania. Już teraz wiem, że kiedyś jeszcze wrócę na tę roztańczoną i przesyconą rumem ziemię. 

P.S. W Kapitolu znajduje się 15-metrowa statua wyobrażająca Republikę, którą pokryto 22-karatowym złotem. Waży 49 ton i na owe czasy była drugim co do wielkości pomnikiem znajdującym się pod zadaszeniem.

TUTAJ  znajdziecie całą moją kubańską przygodę.


9 komentarzy:

  1. Świetna fotorelacja, piękne zdjęcia! <3

    agnessssja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię odwiedzać starówki w takich miejscach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebista przygoda. 😜 przepiękne widoki, szkoda, że takie piękne miejsca są pod dyktatem komuny :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Od kiedy zaczęłam tańczyć salsę, marzę o tym, żeby pojechać na Kubę. Twoja relacja naprawdę do tego zachęca. Piękne zdjęcia i niesamowity klimat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubańczycy taniec mają we krwi. Widziałam jak spontanicznie tańczyli na ulicach i rodnikach. Kuba to doskonały kierunek dla fanów salsy.

      Usuń
  5. Świetny wpis zachęcający do odwiedzin w Hawanie. na pewno do niego wrócę, gdy będę się tam wybierać!:) Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To była chyba piękna podróż. Trochę zazdroszczę:) ale inspiracja nie pójdzie w las, tylko uda się po Twoich śladach:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega Ci zazdroszczę. Moi rodzice niedawno wrócili z Kuby i też byli zachwyceni. Piękne ujęcia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. A na Kubę naprawdę warto pojechać. :)

      Usuń