wtorek, 16 maja 2017

RUM PRZEZ CAŁY DZIEŃ Z KRÓTKĄ LEKCJĄ HISTORII W TLE


Na Kubie rum kupicie właściwie wszędzie. W sklepie z pamiątkami, restauracji, ulicznej budce, na stacji benzynowej. Miałam wrażenie, że był powszechniejszy niż wiele produktów spożywczych. I nic dziwnego, gdyż właśnie ten trunek jest dobrem narodowym Kuby i mocno kojarzy się z Karaibami oraz oczywiście piratami :)

Przechadzając się po kubańskich miastach zauważyłam, że rum piją właściwie wszyscy. Widziałam mężczyzn siedzących w przydrożnym barze spożywających rum z małych kieliszków. Widziałam młodych ludzi popijających ten alkohol z popularnych „małpek” na placach w centrum miasteczek. I wreszcie widziałam rum w małych kartonikach z dołączoną słomką. To się nazwa fantazja!

Oczywiście, właściwie na każdym kroku, można było kupić drinki na bazie rumu. Mohito, Cuba Libre czy słodka Piña colada smakowały wyśmienicie. Barmani nie szczędzili alkoholu (rum na Kubie był baaardzo tani), a wspomniane drinki dostępne były właściwie od rana. Muszę przyznać, że potrafiły przynieść prawdziwie orzeźwienie w upalny dzień oraz zakręcić w głowie wieczorem :)


Nie wiadomo do końca, kto pierwszy wyprodukował rum. Prawdopodobnie pochodzi z Chin oraz Indii. Na Kubę pierwsze sadzonki trzciny cukrowej przywiózł Krzysztof Kolumb. Przyjęły się tam znakomicie i w XVII wieku na Karaibach rozpoczęto masową produkcję rumu.

Będąc w Hawanie nie mogłam przejść obojętnie obok Muzeum Rumu Havana Club (Museo Ron Havana Club). Znajduje się ono w kamienicy niedaleko nadbrzeża, naprzeciwko budynku dawnego kapitanatu portu.


Zwiedzanie odbywa się w niewielkich grupkach w języku angielskim bądź hiszpańskim. Oczekując na przewodnika mogłam troszkę odpocząć na przestronnym dziedzińcu w cieniu palm. Po kilku minutach ruszyłam w głąb muzeum.


Już od progu wita wszystkich przybyłych posąg La Giraldilly, która jest symbolem Hawany. Tę panią można zobaczyć na każdej butelce rumu Havana Club. Otóż La Giraldilla to doña Inés de Bobadilla (ok. 1505-1543), która była żoną pierwszego gubernatora Kuby -  Hernanda de Soto. Małżeństwo tuż po przybyciu na wyspę zakupiło cztery plantacje oraz przywiozło ze sobą niewolników. W maju 1539 roku Hernando de Soto wyruszył na podbój Florydy.
Przez cztery lata Inés sprawowały rządy w zastępstwie męża, co na owe czasy było wręcz sytuacją kuriozalną, gdyż mało kto potrafił sobie wyobrazić kobietę gubernatora. Niestety w 1543 roku na Kubę dotarła wiadomość, że de Soto zginął. W tym samym roku wierna Inés zmarła, a okoliczności jej śmierci nie są znane. La Giraldilla przedstawia właśnie Inés spoglądającą tęsknym wzrokiem na morze w oczekiwaniu na powrót męża.

Wracając do zwiedzania: muzeum było bardzo ciekawie urządzone i w przystępny sposób ukazywało fazy produkcji rumu oraz jego historię (z uwzględnieniem okresu niewolnictwa). Szczególnie poruszające były grafiki przedstawiające przyrządy, które miały uniemożliwić mówienie niewolnikom. Cała produkcja rumu zaczynała się oczywiście od trzciny cukrowej.



W muzeum można obejrzeć drewniane prasy z XVII wieku służące do wyciskania soku z trzciny cukrowej czy ogromne kadzie, w których zagęszczano sok. Takie ekspozycje wprowadzały w klimat z epoki kolonializmu i doskonale oddawały atmosferę tamtych lat.


Szczególnie interesująco prezentowała się makieta cukrowni z 1930 roku o wdzięcznej nazwie Central Azukarero La Esperanza (Cukrownia Nadzieja). Kiedy pociąg ruszył ze stacji, pod paleniskami zapłonął ogień, a z oddali zaczęły dobiegać odgłosy pracującej na pełnych obrotach fabryki, oczami wyobraźni przeniosłam się do okresu, kiedy na Kubie prężnie działały wielkie cukrownie.

Od tafii do rumu


Najważniejszym surowcem niezbędnym do produkcji rumu jest trzcina cukrowa. Piersi Hiszpanie, którzy przybyli na Kubę zauważyli, że produktem ubocznym powstałym podczas wytwarzania cukru jest gęsta i słodka melasa. To właśnie z niej, w procesie destylacji, otrzymano tafię, czyli pierwszy wariant rumu bardzo popularny wśród niewolników oraz całej biedoty.


 Z czasem udoskonalając tafię stworzono lepszą odmianę rumu. Ten trunek szybko stał się ulubionym napitkiem marynarzy pływających między karaibskimi wyspami, piratów i żołnierzy. Ten pierwszy rum różnił się od dzisiejszego. Przede wszystkim był bardzo mocny i cierpki. Nic dziwnego, że sięgały po niego jedynie osoby o mocnych głowach :)

Rum został doceniony przez brytyjską marynarkę. To właśnie nim zastąpiono dzienne racje piwa. Wszystko dlatego, że był tani i trwały w przechowywaniu. Miał jednak jedną wadę: im dłużej leżakował tym stawał się mocniejszy. W związku z tym szybciej uderzał do głowy co wywoływało nieposłuszeństwo wśród marynarzy i zatrucia. Ale i na to znalazła się rada. W 1740 roku brytyjski admirał Edward Vernon nakazał rum rozcieńczać wodą. Ten napój nazwano grogiem na cześć dowódcy, który nosił przydomek Old Grog (od noszonego przez niego płaszcza z szorstkiej tkaniny zwanej grogramem).

Kolejny ważny krok w udoskonalaniu produkcji rumu przyniósł wiek XIX. Wówczas sprowadzono miedziane alembiki służące do destylacji oraz odkryto, że leżakowanie znacznie poprawia smak i aromat alkoholu.

Jak powstaje rum?


Są trzy etapy produkcji rumu:


  • Fermentacja

Tak jak już wspomniałam z trzciny cukrowej otrzymuje się melasę. To właśnie ono wpływa na jakość rumu. Melasę pozyskaną z różnych rodzajów trzciny miesza się i rozcieńcza wodą. Po dodaniu drożdży następuje fermentacja.

  • Destylacja

Po procesie destylacji rum rozlewa się do dębowych beczek.

  • Leżakowanie

Rum leżakuje półtora roku. Po tym okresie otrzymujemy jasny rum. Natomiast im więcej czasu spędza w beczce tym bardziej ciemnieje.

 

Rodzaje rumu:


  • Silver Dry – lekki, półtoraroczny, to rum przezroczysty i młody
  • Carta Blanca – średni, trzyletni, to biały i klarowny rum, ma bogatszy smak, 
  • Carta Oro – średni, pięcioletni, ma bursztynowy kolor i wyrazisty aromat,
  • Anejo – ciemny, siedmioletni.

Rum Havana Club


Na Kubie głównym wytwórcą rumu jest kompania Havana Club. Pierwsze butelki zostały napełnione w 1934 roku w destylarni w Cárdenas założonej przez rodzinę Arechabalas. Po rewolucji kubańskiej gorzelnia została znacjonalizowana, a cała rodzina opuściła wyspę.


Rumy Havana Club mają bardzo bogaty aromat i są doskonałe jakościowo. Mi najbardziej zasmakowały: Havana Club Anejo Reserva i Havana Club Ritual Cubano. W Polsce są dość drogie, a na Kubie można rozkoszować się nimi za bardzo małe pieniądze. Swoje butelki kupiłam w sklepie przylegającym do muzeum, gdzie mogłam wybierać spośród zawrotnej ilości flaszeczek. I co najlepsze nie mam obaw, że rum w tej placówce będzie droższy, gdyż, jak pisałam w poście poświęconym kubańskiej kuchni ceny na całej wyspie są takie same.



Kiedy wróciłam już do Polski, w styczniowe zimne wieczory, popijałam rum po szklaneczce wspominając gorące kubańskie wieczory.

Praktycznie:

  • muzeum znajduje się przy Avenida del Puerto nr 262,  naprzeciwko budynku dawnego kapitanatu portu,
  • wstęp kosztuje 5 CUC,
  • po zwiedzaniu jest degustacja (w cenie biletu),
  • do muzeum przylega sklep, gdzie można kupić rum i cygara.
TUTAJ znajdziecie całą moją kubańską przygodę.

10 komentarzy:

  1. Nie przepadam za rumem w czystej postaci, dla mnie jest akceptowalny tylko w herbacie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mroźne dni herbata z prądem jest ponoć najlepsza :)Dla mnie rum Havana Club był prawdziwym odkryciem. W Polsce nigdy go nie kupiłam ze względu na cenę.

      Usuń
  2. Podobnie- nie jest to mój ulubiony napój, ale opis- bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rum zawsze kojarzył mi się z... piratami. Uwielbiałam opowieści i książki o piratach, którzy w pijackim ferworze walczą na szable a nawet wypadają za burtę (!). Dlatego fakt, że rum jest pity wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, i niemal przez wszystkich niesamowicie mnie zaskoczył. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było bardzo ciekawe. A najbardziej zaskoczył mnie rum sprzedawany w małych kartonikach ze słomką :)

      Usuń
  5. Kuba <3 od zawsze marzy mi się podróż, niekoniecznie w związku z rumem, ale chętnie skosztuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rum, no coz jako koniara ma u mnie wyjatkowe miejsce w alkoholach hihihi

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi również rum zawsze kojarzył się z piratami, a w życiu codziennym z dodatkiem do herbaty, lub ciasta (jako składnik masy). Ostatnio byłem na Kubie i udało mi się przywieźć 3 flaszki. Co prawda pijałem już wcześniej jakiegoś 'capitana Morgana' ale teraz po powrocie i degustacji wypróbuję nasz zwykły rum polski, sądzę że nie będzie to miłe doświadczenie, pewnie dlatego też polakom czysty rum źle się kojarzy; po prostu nie pili takiego prawdziwego !!! Aktualnie piję go po prostu z lodem lub bez, wodą również jak wspomniałaś ciekawie się rozcieńcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce piłam Bacardi. Na Kubie odkryłam Havanę Club i jak dla mnie to najlepszy rum. Szczególnie zasmakował mi "Ritual". Też przywiozłam ze sobą kilka flaszek ;)

      Usuń