wtorek, 24 kwietnia 2018

PUEBLOS BLANCOS, CZYLI BIAŁE MIASTECZKA ANDALUZJI + JASKINIA


Andaluzja urzekła mnie od pierwszego spojrzenia. Uwielbiam ten region za lekką atmosferę sjesty unoszącą się w powietrzu, sangrię pitą na plaży, pełne ognia flamenco i górskie widoki. Do tej listy śmiało mogę dodać jeszcze pueblos blancos, czyli białe miasteczka, które udało mi się zobaczyć podczas drugiej wizyty w tym hiszpańskim regionie.

Kwiecień to doskonały moment, aby wybrać się do Andaluzji.
  • Nie jest jeszcze piekielnie gorąco, więc spokojnie można poświęcić czas na zwiedzanie. Wówczas możecie zapomnieć o litrach ściekającego z twarzy potu, a szukanie nie będzie priorytetem.
  • Nie zobaczycie całego tabunu turystów, a uliczkami można spokojnie przejść bez konieczności omijania slalomem kolejnych przechodniów.
  • Ceny, w porównaniu z okresem wakacyjnym, są niższe. 
  • Wprawdzie woda w morzu jest chłodna, ale do leżenia na plaży nie ma przeciwwskazań. Słońce potrafi naprawdę mocno przypiec ;) 
 
Jestem zdecydowanie typem wędrowca (nie przepadam za plażingiem;), więc jak dla mnie jest to doskonały moment na wypad od Andaluzji i niespieszne zwiedzanie.

Wracając do białych miasteczek: odwiedziłam dwa z nich. 


Almuñécar


To mała osada położona we wschodniej części wybrzeża Costa Tropical (79 km od Granady). Liczy sobie ok. 27 tysięcy mieszkańców i malowniczo piętrzyła się na wzgórzach u stóp gór Sierra de Almijara. Uwielbiam miasta ulokowane nad morzem, z których rozciąga się dodatkowo widok na góry. Dla mnie jest to połączenia idealne. Almuñécar początkowo było osadą rybacką założoną przez Fenicjan. Później rozbudowali je Rzymianie, a w 755 roku trafiło w ręce Arabów.



Cały jego urok tkwił w bielonych domach z dachami przykrytymi czerwoną dachówką oraz ukwieconych balkonach. Budynki rozsiadły się na wzgórzach, między którymi wiły się kręte, wąskie uliczki.


Podczas spaceru musiałam liczyć się z tym, że ulica nagle skręcała, szybowała w górę, aby potem stromo opaść w dół. Takie ukształtowanie terenu zdecydowanie sprawiało, że całe miasteczko wydawało się jeszcze bardziej malownicze. Dodatkowo domostwa otwierały się na ulicę brązowymi, ażurowymi balkonami, a ich fasady zdobiły ceramiczne płytki. Mój hotel usytuowany był poza centrum, na dość sporym wzniesieniu otoczonym przez śródziemnomorski park. Dzięki temu z pokoju roztaczał się bajkowy widok na morze, skały i palmy.


 Do centrum miałam około 5 km i muszę przyznać, że zwykle pokonywałam ten dystans na piechotę. A wszystko przez niezwykle piękne widoki. Doskonale spacerowało się plażą poprzecinaną olbrzymimi czarnymi skałami, kiedy słońce połyskiwało na turkusowej tafli wody, a wiatr chłodził skórę.

Oczywiście czasami wybierałam również wędrówkę promenadą, wzdłuż której ciągnęły się małe restauracyjki ze stolikami poustawianymi wprost na plaży. Kiedy tylko poczułam pragnienie zawsze mogłam wejść do jednej z nich i napić się orzeźwiającej sangrii ;) Całej drodze uroku dodawały niebieskie ławeczki zdobione kafelkami opowiadające swoje historie.

 Natomiast kiedy na skrzyżowaniu pojawiała się ogromna ośmiornica to wiedziałam, że dotarłam do centrum.

Co zwiedziłam w Almuñécar?


Oprócz pięknych widoków na morze i górskie wzniesienia miasteczko miało też do zaoferownia kilka atrakcji:

  • Castillo de San Miquel: warownia ulokowana na wzgórzu. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z I w. p.n.e. Później zamek przechodził z rąk do rąk, aby dziś stać się muzeum. Ponoć za panowania Maurów posiadał 40 wież i 3 bramy. Do środka nie weszłam, gdyż trafiłam akurat na sjestę i drzwi były zamknięte;)
 
  • Factoria de Salazones: pozostałości po jednej z najstarszych fabryk przetwórstwa ryb. Wykopaliska archeologiczne odsłoniły nagromadzenie prostokątnych pomieszczeń, gdzie solono, myto i składowano ryby. Fabryka działała od schyłku V w. p.n.e. do przełomu I i II w. p.n.e. Ryby oraz sól z portu w Almuñecar dostarczano do Rzymu, Kartaginy czy Koryntu.


  • Pomnik emira Abd ar-Rahmana I: włączył on Almuñecar do swojego królestwa w 755 roku. Rozpoczął uprawę trzciny cukrowej, dalej rozwijał przemysł rybny oraz umocnił zamek. Powyżej pomnika znajdowała się pokaźna platforma widokowa ulokowana na klifie. Z niej roztaczał się piękny widok na morze oraz całe miasto.

Nerja

 

To drugie z odwiedzonych przeze mnie pueblos blancos. Znajdowało się ok. 22 km od  Almuñecar i dojechałam tam lokalnym autobusem. Tutaj odnalazłam zdecydowanie więcej turystów, a miasto nie należało do tych sennych. Oczywiście nie zabrakło białych domów z mnóstwem kwiatów, kawiarenek oraz wąskich brukowanych uliczek.


Za panowania Maurów Nerja znana była jako Narixa, czyli "obfita wiosna". Wszystko za sprawą produktów rolnych oraz jedwabiu, które docierały aż do Damaszku.

Co zobaczyłam w Nerja?


  • Balcón de Europa : po przejściu między sklepami z pamiątkami wreszcie dotarłam do promenady, która zakończona była punktem widokowym. To właśnie rzeczony Balkon Europy, z którego faktycznie roztaczał się bajkowy widok na turkusowe morze, wbijające się w ląd zatoczki oraz majaczące w oddali góry Sierra Almijara. Tę nazwę nadał temu miejscu król Alfons XII, który odwiedzając Nerję po trzęsieniu ziemi w 1885 roku, zachwycił się bliskością Afryki. Na promenadzie i przyległych placykach toczyło się ożywione życie towarzyskie. Ktoś grał na gitarze, ktoś przemykał na rowerze, skądś słychać było śpiew, gdzieś zaśmiewano się w niebo głosy przy winie. W powietrzu czuć było lekką, wiosenną atmosferę. 
  • Cueva de Nerja: imponująca jaskinia zlokalizowana nieopodal Nerja. Spokojnie dojedziecie do niej autobusem z dworca. Sama jaskinia została odkryta stosunkowo niedawno (w 1959 roku) przez przypadek. Miejscowi chłopcy zapragnęli podejrzeć stada nietoperzy. W tym celu udali się do znanego miejscowym wyłomu skalnego. Wówczas zauważyli otwór, z którego ulatniało się wilgotne powietrze. Po wejściu do środka ich oczom ukazały się szkielety ludzkie oraz ceramiczne miseczki. 
    Cueva de Nerja jest jedną z największych jaskiń położonych na terenie Hiszpanii. Ciągnie się na długości 4823 metrów, a turystom udostępniana jest tylko jedna z jej trzech stref . Muszę przyznać, że wnętrze naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. Z każdym krokiem, z cienia wydobywały się kolejne formy naciekowe. Widziałam ogromne stalaktyty zwisające nad głowami, fantazyjne kolumny i wyrastające ku górze stalagmity. Co ciekawe te wszystkie formacje kształtują się nieprzerwanie od 5 milionów lat. W jaskini znajdował się także największy stalagnat (naciek łączący strop z dnem) mierzący 32 metry oraz rysunki naskalne ukazujące foki powstało 42 tys. lat temu.  Cueva de Nerja może poszczycić się doskonałą akustyką. W związku z tym w tej niezwykłej scenerii organizowane są koncerty muzyki poważnej. 
 

Praktycznie:

  • jaskinię można zwiedzać od 9:30 do 15:30,
  •  bilet normalny kosztuje 10 euro, można go kupić na miejscu bądź przez internet,
  • wewnątrz jest ciepło (temperatura wynosi 19°C),
  • zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem w małej grupie,
  • koniecznie załóżcie wygodne, antypoślizgowe buty.
 

Zapraszam do Andaluzji widzianej moimi oczami oraz innych części Hiszpanii.

15 komentarzy:

  1. Hiszpania wciąż jest na mojej liście - marzy mi się od kilku lat, by wybrać się tam w podróż! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie. Ja zakochałam się w Hiszpanii od pierwszej wizyty ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam jak biel kontrastuje z błękitem oceanu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Andaluzja i jej cudowne białe miasteczka bardzo mnie urzekły. Odwiedziłam kilka w styczniu, między innymi Nerję i jaskinie. Polecam też Rondę największą z białych miasteczek. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Rondzie też byłam. Jest faktycznie urzekająca. Zostawiłam sobie ją na osobny wpis ;)

      Usuń
  4. Pięknie, fantastyczne zdjęcia. Byłam tylko w Barcelonie, więc z wielka przyjemnością przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo klimatyczne miejsca! Co prawda już byliśmy w Barcelonie, ale wracamy tam we wrześniu z zamysłem zwiedzenia dużej części Hiszpanii, więc Twoje porady i miejsca, które odwiedziłaś bardzo nam pomogą! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście Hiszpanię uwielbiam i chętnie tam wracam. A Barcelonę widziałam niestety tylko w deszczu i mgle. Dlatego chętnie wybiorę się tam, aby ujrzeć ją w pełnym słońcu.

      Usuń
  6. Ale malownicze miejsca, aż mi się zapragnęło pojechać na wakacje do Hiszpanii ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię takie widoki:) Klimat południowej Hiszpanii z białe domkami, plażami i morzem jest bardzo urzekający.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli sprawdza się praktykowana przez nas w Europie zasada. Kwiecień-maj lub wrzesień-październik. Tłumów brak, ceny niższe, a pogoda na ogół też znośna. No i nie jest tak gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak! Komfort zwiedzania jest dużo większy i ceny niższe. Jak dla mnie najgorszą sprawą jest przeciskanie się przez tłumy turystów. Dlatego jak zwiedzać Europę to tylko poza sezonem.

      Usuń
  9. Pięknie, cudownie ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję że w tym roku uda mi się odwiedzić Hiszpanię już jakiś czasz to planuje ale zawsze znajdują się inne kierunki. Dzięki za fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam ten kierunek. Hiszpania jest niezwykła, a mnie oczarowała od pierwszych chwil ;)

      Usuń