sobota, 13 sierpnia 2016

ALHAMBRA - W OBLICZU CZERWONEJ TWIERDZY


 Alhambra, olbrzymia twierdza dumnie wznosząca się na wzgórzu. Otoczona murem piętrzy się na tle gór Sierra Nevada i czuwa nad położonym u jej podnóża miastem. Przez lata nie do zdobycia, stanowiła siedzibę dynastii Nasrydów w Granadzie.

Na ten pokaźnych rozmiarów zespół pałacowy składają się budynki mieszkalne, pałace, wieże i ogrody, które były rezydencją kolejnych władców z dynastii Nasrydów w latach 1238-1492. Cała długa oraz burzliwa historia „czerwonej twierdzy” (słowo al-hamra oznacza czerwony) zaczyna się już w IX wieku. Z tego okresu pochodzi pierwsza wzmianka o istnieniu fortecy. Budynki, wieże i mury, które możemy oglądać dziś, wytyczone zostały w XIII wieku i stały się świadectwem świetności Nasrydów, czyli ostatniej muzułmańskiej dynastii panującej na Półwyspie Iberyjskim.


W Alhambrze znajdowała się rezydencja emira, a także swoją siedzibę miał tu rząd. Stanowiła w zasadzie osobny kompleks całkowicie niezależny od usytuowanej u jej stóp Granady. Miejscem, gdzie łączyły się oba miasta była Puerta de las Armas (Brama Oręża) położona w okolicy dzielnicy Albaicín. To właśnie jej progi przekraczali wszyscy ci, którzy udawali się na audiencję bądź mieli do załatwienia sprawy administracyjne. Alhambra piętrzy się na wysokości około 700 m n.p.m. W jej mury wkroczyłam na początku maja. Był gorący dzień, a wiosna właśnie wybuchła z całą swoją mocą. Mijając drzewa pomarańczowe, na których dojrzewały owoce, pomaszerowałam w górę Calle Reyes Católicos aż do Plaza Isabel La Catolica. Stamtąd odjeżdżały autobusy do samej Alhambry. Podróż nie trwała długo, a droga miarowo pięła się w górę. Po przekroczeniu wejściowej bramy miałam przed sobą kilka godzin obcowania z niezwykłym bogactwem sztuki mauretańskiej.


Alhambra powstała jako kompleks złożony z trzech części:

  • koszary: zamieszkane były przez oddziały, które strzegły twierdzy,
  • pałace: rezydencja emira i jego rodziny,
  • medyna: malutkie miasto, które zamieszkiwali członkowie dworu, urzędnicy oraz rzemieślnicy pracujący dla sułtana..
Te trzy strefy łączył prawdziwy labirynt ulic poprzetykany bramami. W przypadku zbliżającego się niebezpieczeństwa bramy ryglowano, a wytyczone trakty zamieniały się w trudne do zdobycia oraz szczelnie zamknięte odcinki. Przechadzając się po brukowanych drogach i krążąc pomiędzy pałacami można poczuć na plecach ducha dynastii Nasrydów. Po wejściu do kolejnej rezydencji, której ściany i sufit przytłaczały swoimi bajecznymi dekoracjami, wyobrażałam sobie ciemnookie Arabki leniwie przeciągające się na puchowych poduchach. A w powietrzu unosił się zapach pomarańczy.

  

Generalife


Zwiedzanie rozpoczęłam od Generalife, czyli pałacu z przyległymi do niego ogrodami. Posiadłość ta znajduje się poza murami Alhambry. Została z nią połączona rozległym kompleksem ogrodowym dopiero na początku XX wieku. Obecnie Generalife to cztery pokaźnych rozmiarów ogrody z dominującym nad nimi pałacem. 


Główną częścią rezydencji jest patio, które otwiera się na długi kanał z pojedynczymi wodotryskami, otoczonymi rabatami napęczniałymi od kwiatów we wszystkich odcieniach. Po wejściu do środka mój wzrok szaleńczo przeskakiwał z mozaik zdobiących cokoły, na drewniane stropy, ozdobne łuki oraz geometryczne dekoracje. Ogrody w dużej mierze zachowały swój średniowieczny układ. Jednak niektóre z nich zmieniono. Oto pośród palm, cyprysów i różanych antresoli wyłania się uporządkowany ogród francuski z równo przystrzyżonym żywopłotem oraz dość dużym zbiornikiem wodnym. Założono go w miejscu, gdzie pierwotnie mieściły się łaźnie. 


Pałac Karola V


Kiedy wyłoniłam się z labiryntu ogrodów Generalife ujrzałam ogromną budowlę znacznie odbiegającą wyglądem od mauretańskich pałaców. Fasada, z potężnymi drzwiami ujętymi w jońskie półkolumny, prezentowała się niezwykle dostojnie i okazale. Przeglądałam się jej z pewnej odległości chcąc wyłapać wszystkie najdrobniejsze detale. 



 Kiedy weszłam do środka, znalazłam się w samym środku półokrągłego dziedzińca. Jońskie i doryckie kolumny ułożone w dwóch kondygnacjach zdawały się wirować wokół mnie. 



Ta niezwykła renesansowa budowla to pałac Karola V Habsburga oraz jego żony Izabeli Portugalskiej. Znajduje się w samym sercu Alhambry i został dobudowany do zespołu pałacowego Nasrydów. Za jego realizację odpowiadał hiszpański architekt Pedro Machuca, który rozpoczął pracę w 1533 roku. Obecnie w pałacu znajduje się Museo de la Alhambra oraz Museo de Bellas Artes.



Pałace królewskie


Kolejka wiła się wśród drzew zakręcając na chodnik rozświetlony palącym słońcem. Wszyscy czekaliśmy na wejście do Pałacu Comeres i Pałacu Lwów. Po obowiązkowych kontrolach stanęłam w obliczu całego splendoru mauretańskiej architektury. Z zewnątrz rezydencje powstające w kulturze hiszpańsko-muzułmańskiej nie prezentują się zbyt okazale. Jednak cała ich magia uwidacznia się po wyjściu na wewnętrzne patio, wokół którego grupują się wszystkie budynki. To na dziedzińcu można było doświadczyć niezwykłej gry kolorów, zapachów oraz światła. Podział pomieszczeń w pałacach był ściśle zhierarchizowany. Tylko niektóre osoby mogły swobodnie poruszać się pomiędzy wszystkimi dziedzińcami.


Pałac Comares


Fasada tej budowli powstała w 1370 roku na zlecenie Muhammada V. Zachwyca stylizowanymi plecionkami roślinnymi oraz olbrzymim gzymsem dachowym. Co ciekawe pierwotnie cała fasada odznaczała się jaskrawymi barwami, dziś już przyblakłymi. Tutaj, w całym swoim majestacie, pod baldachimem zasiadał emir, aby sądzić poddanych. 


Zaraz za drzwiami trafiłam na ciemny korytarz. Nagrodą za jego przejście był Dziedziniec Mirtów. W dużym basenie, otoczonym krzewami mirtu, z wręcz lustrzaną powierzchnią wody odbijały się okoliczne budynki. Stojąc w tym miejscu miałam wrażenie, że na jednej przestrzeni woda, światło, nieboskłon oraz ogród połączyły się w jedno. Portyk skonstruowany z siedmiu łuków prowadził do najlepszych komnat, których okna zwykle wychodziły na patio. Chodziło o to, aby stworzyć intymną atmosferę sprzyjającą odosobnieniu. Wysmukłe kolumny nadają lekkości tej dwukondygnacyjnej budowli, a ceramiczne płytki zdobiące dolne partie ścian dopełniają całości. 


 Trzeba pamiętać, że w pałacach powstałych za panowania dynastii Nasrydów, pomieszczenia nie miały określonej funkcji. Doskonałym przykładem jest tutaj Sala de la Barca, która była salonem oraz sypialnią emira jednocześnie. Nazwa wywodzi się od baraki, czyli arabskiego błogosławieństwa. Kiedy uniosłam głowę ujrzałam wspaniały drewniany strop w motywami gwiazd, które pierwotnie były złocone. Ściany zdobiły płytki ceramiczne, stiuki oraz inskrypcje chwalące Allaha bądź opiewające danego władcę. 


 Jednak najwspanialszym pomieszczeniem jest Sala Tronowa. Jej ściany pokrywają mozaiki oraz stiukowe ornamenty roślinne. Nad wszystkim góruje misternie wykonany drewniany strop. Przymocowane zostały do niego płytki, które kształtem przypominają gwiazdy. 

 

Pałac Lwów


Dobudowano go do Pałacu Comares w drugiej połowie XIV wieku. Centralnie usytuowany basen zamieniono na marmurową fontannę, którą podtrzymuje sześć lwów oraz sześć lwic. Fontannę zdobią wersety chwalące jej sposób działania. Cały dziedziniec otacza prawdziwy las wysmukłych kolumn. 


 Za nimi znajdują się przejścia do komnat. Przechodząc z jednej sali do drugiej mój wzrok przebiegał od ścian po sufity. Smukłe marmurowe kolumny, misternie wykonane kopuły oraz całe bogactwo stiukowych dekoracji – oszałamia i rozbudza wyobraźnię tak przesyconą sztuką chrześcijańską.

W pamięci pozostały mi dwa pomieszczenia. Sala de las Dos Hermanos zwieńczona została niesamowitą kopułą mukarnasową. Małe różnokolorowe komórki spiętrzone wokół motywu gwiazdy robią oszałamiające wrażenie. Podobnie wypełnione zostało sklepienie Sali Abencerragów (Sala do los Abencerrajes). Imponująca kopuła sprawiła, że na chwilę poczułam jakbym przeniosła się do magicznego świata usytuowanego gdzieś wśród chmur. 

 

Pałac Portyków


Prawdopodobnie powstał na początku XIV wieku. W związku z tym jest najstarszą budowlą całej Alhambry. Jego nazwa pochodzi od galerii portykowej. Przed budynkiem znajduje się basen otoczony rośliności. 

 

Alcazaba


W najbardziej wysuniętym punkcie wzgórza znajduje się Alcazaba sąsiadująca z bramą Puerta del Vino (Brama Wina), która łączyła medynę ze światem zewnętrznym. Ta warowna twierdza przypomina małą osadę zamieszkałą przez przeszkolony oddział żołnierzy. Jej strategiczne położenie pozwalało na obserwowanie okolicy. Alcazaba była ostatnim bastionem na mojej mapie odkrywania Alhambry. Jakiż to był przeskok po wnętrzach pałacowych uginających się od dekoracji i przyciągających uwagę misternie wykonanymi sklepieniami. Solidne mury Alcazaby poprzecinane wieżami stały niewzruszone, palone popołudniowym słońcem. Od wieków w tym samym miejscu niczym niemi strażnicy strzegący tajemnic mitycznego królestwa. I tylko czasami wiatr przywiewał drobne ziarenka piasku, które na chwilę osiadały w zakamarkach, aby zaraz odlecieć za górskie szczyty.


Kiedy spojrzałam na wnętrze Alcazaby z pewnej wysokości zauważyłam, że wąska ulica dzieli ją na dwie części. W jednej z nich pozostały resztki murów oraz posadzek, które kiedyś składały się na dziesięć domów kwaterujących tu strażników.


Piętrowe budynki posiadały patio, gdzie znajdował się zbiornik wodny. Mogła to być fontanna czy basen. Ciekawy jest fakt, że w każdym domostwie w rogu zainstalowana była spłukiwana toaleta. Po drugiej stronie ulicy znajdowały się magazyny, a także pomieszczenia zbiorowe przeznaczone dla młodych wartowników. Nie mogło także zabraknąć łaźni parowej, cysterny z zapasem wody oraz kuchni. Całą przestrzeń uzupełniały lochy. Tam spuszczani byli na linach więźniowie po całym dniu pracy. Lochy wykorzystywane były również jako skład zboża czy przypraw. 


Najpiękniejszy widok na całą Alhambrę oraz okolicę roztaczał się z Torre de la Vela (Wieża Czuwania). Z tarasu tej ogromnej budowli widziałam piętrzące się na horyzoncie pasma górskie i białe, ciasno ułożone domki dzielnicy Albaicín. A wszystko przybrane w szatę zieleni. Stojąc w tym miejscu i omiatając wzrokiem cała okolicę można było łatwo rozmarzyć się o własnym królestwie. Na murach znajduje się jeszcze jedna wieża, prawdopodobnie to jedna z pierwszych budowli jakie wznieśli Nasrydzi w XIII wieku. W Torre del Homenaje (Wieży Hołdu) zlokalizowane było dowództwo i tutaj podejmowano najważniejsze decyzje dotyczące obrony Alhambry. Z jej tarasu przekazywano sygnały z innymi zamkami umieszczonymi w ważnych punktach górskich.


P.S. Lwy, z których pysków tryska woda, są symbolem znaków zodiaku, a więc wieczności.

Praktycznie:

  • bilety do całej Alhambry warto kupić przez internet z wyprzedzeniem, gdyż miejsce to jest bardzo oblegane przez turystów,
  • bilet normalny kosztuje 14 euro,
  • wstęp do pałaców królewskich wyznaczony jest na konkretną godzinę, którą można dowolnie wybrać podczas zakupu biletu,
  • zwiedzanie możliwe jest od poniedziałku do niedzieli.
Relacja z całej mojej hiszpańskiej wyprawy znajduje się TUTAJ.

2 komentarze:

  1. Będę tam za dwa tygodnie! Dzięki za tę relacje, teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać :) i właśnie zauważyłam , że wszyscy polecają aby kupić bilety przez internet. Trochę się przed tym wzbranialam, ale może warto rzeczywiście żeby uniknąć sytuacji, że tych biletów zabraknie :) pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę! Alhambra jest niesamowita. Bilety warto kupić przez internet, gdyż wówczas mamy pewność, że na pewno uda się wejść do środka. A jest to obiekt bardzo oblegany.

    OdpowiedzUsuń