poniedziałek, 4 lipca 2016

MARZENIA O KORDOBIE MAURÓW


Do Kordoby dotarłam autobusem. Droga z Malagi zajęła ponad trzy godziny. Za oknami rozpościerały się gaje oliwne i liczne wzgórza. Co jakiś czas mijaliśmy małe miasteczka, gdzie w lokalnych tapas barach miejscowa ludność leniwie spędzała całe godziny.

W Kordobie znalazłam się późnym popołudniem. Chociaż był koniec kwietnia temperatura dochodziła do 30ºC, a słońce mocno paliło w skórę. Już po kilku minutach bytności w tym mieście, przekonałam się o niezwykłej życzliwości jego mieszkańców. Kiedy nieopodal dworca stałam przy mapie i kreśliłam palcem drogę, podszedł do mnie pan i zaoferował swoją pomoc. Dodam, że mówił po angielsku. Nieco później, podczas przedzierania się przez gąszcz wąskich, wybrukowanych uliczek starszy pan zaproponował pomoc podczas szukania właściwego adresu. Trochę na migi, trochę po hiszpańsku, ale odpowiednią ulicę udało się odnaleźć.


Przed moim wyjazdem do Hiszpanii, Kordoba jawiła mi się jako miejsce przesiąknięte architekturą mauretańską. I nie zawiodłam się, gdyż nad miastem wciąż unosi się arabski duch przypominający o latach największej świetności. Ukazywał się kiedy wpatrywałam się w kamienne mury, wędrowałam po krętych uliczkach czy przeprawiałam się przez most na rzece Gwadalkiwir.

Cała historia tego niezwykłego miasta zaczyna się już w starożytności, kiedy Kordoba była jedynie niewielką osadą. Około 200 r. p.n.e. podbita została przez rzymskie oddziały, a cesarz Oktawian August uczynił ją stolicą prowincji Baetica, która obejmowała obszar zbliżony do dzisiejszej Andaluzji.


Największy rozkwit miasta przypada na VIII wiek, kiedy to Kordobę zajęli muzułmanie. W tym okresie miasto przypominało istny labirynt pełen pałaców, kamienic oraz wąskich uliczek. Co ważne urosło do rangi prawdziwej wielokulturowej metropolii zamieszkałej przez żydów, chrześcijan i muzułmanów. A swoją rangą dorównywało Konstantynopolowi.

Centrum znajdowało się nad brzegiem rzeki Gwadalkiwir tuż przy rzymskim moście. Wielki Meczet otoczony był całym wianuszkiem bazarów, z którymi sąsiadowała dzielnica rządowa. Jej wizytówką była warowna twierdza Alkazar (arab. kasr znaczy zamek). Natomiast po przekroczeniu mostu wkraczało się na przedmieścia, które ciągnęły się na długości 1,5 km.


W X wieku Kordoba urosła do rangi stolicy zachodniomuzułmańskiego państwa. O dużym rozroście miasta świadczy liczba meczetów. Kronikarz Al-Bakri wymienia ich 471, a inny uczony wspomina o liczbie 1600.

Kordoba była prawdziwą kolebką filozofów, artystów i myślicieli. To tutaj przyszli na świat retor Seneka Starszy, pisarz i filozof Seneka Młodszy oraz poeta Lukan. Nie można pominąć także lekarza, prawnika, polityka i komentatora dzieł Arystotelesa Ibn Rushda znanego jako Awerroes.


CO WARTO ZOBACZYĆ W KORDOBIE?


Puente Romano


Most Rzymski to doskonały punkt widokowy, z którego roztacza się wspaniały widok na tonący w piaskowych odcieniach Wielki Meczet oraz zabudowania starówki. 16 mostowych łuków zanurzonych jest w mętnych wodach rzeki Gwadalkiwir.


Budowla powstała w I w. p.n.e. jeszcze za panowania cesarza Oktawiana Augusta. Most był wiele razy przebudowywany, a swoją nazwę zawdzięcza zachowanym fundamentom z czasów rzymskich.


Przeprawiając się z jednego brzegu na drugi, mijałam nielicznych jeszcze turystów oraz lokalnych grajków. Delektując się poranną aurą rozmyślałam o Via Augusta, czyli dawnym trakcie rzymskim biegnącym właśnie przez Puente Romano do Saragossy i dalej przez Pireneje do francuskiej Narbony. Jakże przyjemnie było wyobrazić sobie kupców podążających w karawanach ze swoimi kolorowymi i wonnymi towarami.

Zatopiona w myślach dobrnęłam do południowego skraju mostu, który zamyka Torre de la Calahorra.


Ta warowna wieża wybudowana została w XII wieku, aby skuteczniej bronić mostu. Obecnie w jej wnętrzach znajduje się Museo Vivo de Al-Andalus prezentujące realia życia w średniowiecznej Kordobie. W drodze powrotnej przekroczyłam Puerta del Puente, czyli północną bramę, która otwiera drogę prowadzącą na most.


Budowla zdobiona czterema doryckimi kolumnami została wzniesiona w XVI wieku za panowania Filipa II.

Alcazar de los Reyes Cristianos


Zaledwie 3 minuty piechotą od Wielkiego Meczetu wznosi się Alcazar, czyli warowny pałac mauretański. Budowla pamięta jeszcze czasy obecności Wizygotów w Andaluzji. Po zajęciu Kordoby przez chrześcijan, pałac przeszedł liczne przebudowy stając się rezydencją hiszpańskich władców.



Alcazar pnie się w górę czterema wieżami, z których roztacza się imponujący widok na całe miasto. Przechodząc przez kolejne pomieszczenia natrafiłam na niezwykłą kolekcję rzymskich mozaik z II i III wieku.

Zdobią one ściany dawnej kaplicy z czasów, kiedy Alcazar był siedzibą sądu inkwizycyjnego.
Po wyjściu z pałacowych pomieszczeń przed oczami otwiera się cały teren ogrodu botanicznego. Nie ma nic przyjemniejszego niż spacer w upalny dzień małymi alejkami pośród wysmukłych cyprysów i drzew cytrusowych.



Połacie zieleni poprzetykane są licznymi źródłami wody. Podczas przechadzki można natrafić na fontanny, stawy rybne czy sadzawki, których dno zdobią oczywiście mozaiki.



Praktycznie:

  • pałac mieści się przy Calle de las Caballerizas Reales s/n 
  • zwiedzanie możliwe jest od wtorku do niedzieli, 
  • bilet normalny kosztuje 4,5 euro, ulgowy: 1,25, dzieci do 13 roku życia wejdą za darmo. 

O arabskim panowaniu w Kordobie można śnić nocami. Jakże cudownie jest odpłynąć w marzeniach do odległych wieków i choć przez chwilę wniknąć w klimat gwarnych zatłoczonych uliczek pełnych kupców i przybyszów różnych narodowości. Od oszałamiającej mieszanki wonnych przypraw, kolorowych stroi oraz prawdziwej kakofonii dźwięków wypowiadanych w przeróżnych językach może przyjemnie zakręcić się w głowie.


P.S. Pod koniec X wieku w Kordobie przeprowadzono spis ludności. Według niego w mieście znajdowało się: 213 007 domów warstwy średniej i prostego ludu, 600 łaźni, 60 300 pałaców oraz willi i 80 455 sklepów.

Tutaj zobaczycie jak wyglądała cała moja wędrówka po Kordobie.

3 komentarze:

  1. Fajne zdjęcia i ta natura jak zwykle mnie zaskakuje :]
    Pozdrawiam ciepło, Martyna z Wpuszczona w maliny

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż pachnie historią. Cudownie kroczyć po miejscach, gdzie od tysięcy lat przechadzają się ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja po prostu uwielbiam takie miejsca! Fascynuje mnie oglądane miejsc, w których x lat temu żyli ludzie.

    OdpowiedzUsuń